Aby płonęły wszystkie światła  

Trasą toru wodnego ze Świnoujścia do Szczecina idzie przez Zalew statek. Ludzie na pomoście prowadzą go pewnie, spokojnie. Droga wiedzie przecież od jednej bramy torowej do drugiej, między dwuszeregiem doskonale widocznych pław. Z lewej czerwonych, z wystającym ku górze szpicem, z prawej czarnych, stożkowatych.
Nocą, gdy cały Zalew okrywa czarny mrok, sytuacja niewiele się zmienia. Bramy torowe są doskonale widoczne dzięki płonącym na ich szczytach światłom; światłami mrugają też niektóre pławy.

Na całym torze ze Świnoujścia do Szczecina jest sześć pław świetlnych, oczywiście nie licząc bram. A na całym Zalewie aż trzynaście. Czasem statek płynący torem do Szczecina, lub wychodzący w morze w daleki rejs, spotyka gdzieś na Zalewie małą jednostkę, która przecina mu drogę. Jeżeli oficer wachtowy podniesie do oczu szkła, odczyta na jej dziobie nazwę: „Stenia". Ta nazwa prawdopodobnie nic mu nie powie. Obojętnie odłoży lornetkę i skieruje wzrok przed siebie, na ciemną konstrukcję bram torowych, wyznaczających bezpieczną trasę dla jego statku. I wcale nie będzie wiedział, że to, aby ta trasa była naprawdę bezpieczna i on, i jego statek zawdzięcza właśnie „Steni". Tej małej przypominającej kuter rybacki jednostce.


"Stenia"

Ze „Stenią" i jej nieliczną załogą, zetknąłem się w porcie w Trzebieży.
Dzień był raczej pogodny, ale nad Zalewem wiał silny wiatr i wszystkie łodzie rybackie stały w porcie, tuląc się do nabrzeży swoimi żółtymi burtami, niby wystraszone kaczątka szukające opieki u boku mamy-kaczki. Jedynie „Stenia" szykowała się do wyjścia z portu. Człowiek na pokładzie w granatowych drelichach zwijał zdjętą przed chwilą z pachołka cumę, silnik pomrukiwał na małych obrotach, pracując jeszcze na jałowym biegu.
- Idziemy sprawdzić światła pławy na zakręcie Mańków - odpowiedziano na moje pytanie.
Zabrałem się z nimi. „Stenia" odsunęła się od nabrzeża do tyłu, dziób jej zwrócił się w kierunku wyjścia z portu i wtedy mechanik dał: „cała naprzód".
Załogę jej stanowią cztery osoby: kapitan Wojciech Parada, mechanik Henryk Jasiek, mechanik

gazowy Michał Ziarkiewicz i marynarz Jan Lorenc Oczywiście jest to jedna zmiana - ta, którą osobiście poznałem. Bo „Stenia" - jednostka hydrograficzna Gdyńskiego Urzędu Morskiego, bazująca w Trzebieży, pełni swą służbę bez przerwy dniem i nocą.

Pława
obecnie zasilana bateriami słonecznymi

Do zadań tej jednostki należy: obsługa toru wodnego Szczecin-Świnoujście, obsługa świateł nawigacyjnych na bramach i pławach, obserwacja i opieka nad wszystkimi pławami na torze wodnym, przeprowadzanie dwa razy do roku: wiosną i jesienią pomiarów głębokości toru wodnego.
Wyliczanie wszystkich tych zadań brzmi bardzo zwyczajnie i wszystko to wygląda bardzo prosto. Ale w praktyce...
Jedynie brama znajdująca się najbliżej Trzebieży posiada światła elektryczne. Wszystkie inne bramy i pławy mają światła gazowe. 
- Do każdego takiego miejsca trzeba, co jakiś czas dowozić butle z acetylenem. Zabrać opróżnione, wstawić nowe - opowiadają ludzie z załogi „Steni". - Czasem się palnik zakoksuje. Wtedy światło gaśnie. Trzeba wejść na latarnię, albo pławę, oczyścić palnik, zapalić na nowo światło. Gdy jest cisza, Zalew spokojny, to sprawa prosta. „Stenia” dobija i robi co do niego należy. Jeżeli jednak jest taka pogoda jak dziś... A bywa i gorzej...
Patrzę przez okno sterówki
Zalew wygląda jak najprawdziwsze, wzburzone morze. Cała jego powierzchnia zryła się pod podmuchami wiatru. W ruchliwe, pędzące gdzieś pagóry, poprzedzielane głębokimi, ciemnymi bruzdami. Chociaż niemal bez przerwy świeci słońce, woda jest ciemna, jakaś brudno-szara.
Podłoga sterówki, coraz to unosi się płynnym ruchem do góry, by później uciekać spod nóg gdzieś w dół. Potem nagły, zdradliwy przechył na burtę i znów powolne, płynne wydźwigiwanie się na grzbiet następnej fali. Każdy z nas, aby ustać, musi się czegoś trzymać.
- Najgorzej jest zimą. Wtedy do wszystkiego dochodzą jeszcze lody, zawieje śnieżne, mróz... A przecież jest pogoda, czy jej nie ma, światła skontrolować trzeba codziennie.
- Jak często to robicie?
- Raz dziennie o godzinie 10-tej. Oczywiście nie jesteśmy w stanie każdego dnia skontrolować wszystkie. W każdym jednak razie, każde światło jest sprawdzane, co najmniej raz w tygodniu.
- Do nas należy też kontrola pław - dorzuca kapitan Parada.
- O, proszę spojrzeć -wskazuje na tylne okno sterówki. Leci się środkiem toru i wtedy widać, czy pławy są na swoim miejscu. Jeżeli nie, trzeba podejść i ściągnąć tam, gdzie powinna być.
- Czasem we mgle, zdarza się, że jakiś statek wejdzie na pławę - podejmuje mechanik gazowy. Nieraz pława zatonie po takim zderzeniu. Wtedy szukamy jej przy pomocy echosondy. Potem trałuje się dno by ją, zahaczyć liną, a następnie wydobywa się na pokład przy pomocy bomu. To nieraz jest piekielnie żmudna robota.
Jeszcze gorzej jest z mierzeniem głębokości toru. Chodzi się wtedy tam i nazad na małym gazie w poprzek toru. Od skraju do skraju i napowrót to samo. Echosonda wykreśla obraz dna, ale my nie mamy nic do roboty. Najwięcej czasu zajmuje wymierzanie dna na zakręcie Mańków. Tam trzeba kilkanaście razy obracać tam i nazad, aby objąć pomiarami całe kolano zakrętu. Kręćka można dostać... .No tak, ale... Pomiary trzeba wykonać, aby wiadomym było jaki jest stan toru, który przecież jest stale zamulany i który stale trzeba bagrować.
- Do nas należy też konserwacja wszystkich pław i bram. Latarnie na przykład trzeba malować. „Stenia" dowozi rano malarzy, potem ich zabiera na ląd. Ale bywa i tak, że tymczasem pogoda się psuje, zrywa się sztorm. 


Brama torowa 

Malarzy trzeba zabrać wcześniej. I trzeba dobić do latarni, chociaż wiatr, chociaż fala rzuca statkiem, chociaż każdy nieostrożny manewr może spowodować awarię.
- Widać już nabieżniki Mańków - odzywa się kapitan. Zaraz będziemy przy pławię.
Marynarz Lorenc i mechanik gazowy Ziarkiewicz wychodzą ze sterówki. Przedtem jeszcze opuszczają  paski swych czapek pod brodę. Inaczej wiatr mógłby je porwać.
Za sterem staje sam kapitan, obok niego mechanik.
Wprost przed nami widnieje ciemna smuga zadrzewionego brzegu. Na tle szarego nieba widać wyraźnie znaki nabieżników, ku którym prowadzi po wodzie dwuszereg, podskakujących na falach pław. Jedna, z nich po prawej burcie, jest większa od innych, wyróżnia się metalową, ażurową konstrukcją, na szczycie, której umieszczona jest latarnia. Na dziobie „Steni" marynarz i mechanik 
gazowy stoją przy prawej burcie. Fala utrudnia jednak podejście do pławy. 

„Stenia" chybocze się z burty na burtę, unosi w górę to znów znienacka, opada w dół. Podobnie pława. Jeden nieostrożny ruch kołem sterowym i może nastąpić awaria. Kapitan Parada kładzie ster na lewą burtę.

- Spróbujemy podejść pod falę - mówi. „Stenia" znów robi zwrot Tym razem w prawo. Jej dziób niby lemiesz pługa rozcina idące jedna za drugą fale. Kołysanie jest nieco mniejsze, nie rzuca już na boki. Podchodzimy do samej niemal pławy. Teraz widać wyraźnie błyskający co jakiś czas zielony wężyk.
- W porządku. Światło pali się.
Mechanik gazowy przechyla się nad nadburciem. Szykuje się do skoku na pławę. Kapitan Parada protestuje jednak:
- Nie pozwalam - mówi stanowczo. - Fala za duża. Nie ma się co narażać.
- Sprawdziłbym ciśnienie gazu.
- Nie. Światło jest dobre? Znów zwrot na lewą burtę. Zawracamy.
- A gdyby światło się nie paliło? - pytam. 
- A... wtedy co innego. Wtedy musiałby skakać. Bo światło musi się palić.
„Stenia" idzie teraz niemal wprost pod falę. Jej dziób unosi się raz po raz ku górze, a kiedy opada w dół, rozbryzgi wody zlewają cały pokład, sięgając nawet do szyby sterówki. Po paru minutach szyba jest tak mokra, że poprzez strużki ściekającej wody prawie nic nie widać. Trzeba uruchomić szybę wirującą.
Schodząc już z toru w kierunku portu w Trzebieży, minęliśmy jakiś statek idący do Szczecina. Ludzie na jego pomoście spokojnie pełnili wachtę. Wiedzieli, że trasa toru oznaczona jest bramami i pławami, wiedzieli, że nie zagraża im tutaj żadna niespodzianka. Nie wiedzieli tylko, że to poczucie bezpieczeństwa zawdzięczają mijającej ich małej jednostce i jej załodze.

Czesław Czerniawski „Morze” 8/1961 rok

stenia-dzisiaj.jpg (26058 bytes)
M/Y STENIA dzisiaj